Europa '92

...

Gdy w lipcu 1991r. kończyła się niezapomniana wyprawa do Turcji dla „Solidarności MPK” Kraków jeden z uczestników dr Dionizy Kosiński z Krotoszyna, nauczyciel historii miejscowego LO i archeolog powiedział: „Dla mnie była to wyprawa życia. Chciałbym jeszcze kiedyś przeżyć podobną przygodę, ale nie mam pieniędzy.”

Byłem z nim zaprzyjaźniony od kilku lat ( uczestniczyłem w pracach archeologicznych, które prowadził w Zdunach ) i czułem się zobowiązany mu pomóc! No cóż, możemy pomyśleć- powiedziałem!

Dionizy wspomniał, że od kilku lat jest współorganizatorem „wymiany” młodzieży między jego liceum, a podobną szkołą w Dierdorfie koło Koblencji w Niemczech. I ta informacja była dla mnie najważniejsza. Może zrobimy wyprawę do Niemiec, Francji i krajów Beneluksu? Załatw w Dierdorfie trzy noclegi i będziesz miał wyprawę „gratis !”

Kontynuując ten wątek powiedziałem: „Zaprosimy Niemców do Polski, do Krotoszyna, na Jasną Górę do Krakowa i Zakopanego, a później oni zaproszą nas do Niemiec!”

Opracowaliśmy projekt wspólnej wycieczki po Polsce dla nauczycieli z Westfalii i z Krotoszyna, który b. spodobał się Dyrektorowi LO i pedagogom z Dierdorfu! Pod koniec marca 1992r. niemieccy goście byli już w Polsce. W Krakowie zatrzymali się dwa dni. Zorganizowałem im ciekawy program, a po Wawelu, kościołach i muzeach oprowadzała ich moja żona Stefania - przewodnik-germanistka!

Wyjechali z Krakowa b. zadowoleni i zapewnili, że nie tylko przez trzy dni będziemy mieć noclegi i pełne utrzymanie, ale i pokażą najciekawsze zamki w dolinie Renu.

W marcu był już gotowy program wyprawy. Przewidywał on nie tylko zwiedzanie najciekawszych obiektów zabytkowych Westfalii, Luksemburgu, Płn. Francji , Belgii i Holandii, ale i spotkania z miejscową ludnością w Dierdorfie, Metz, w Bretanii i z Polakami w Bredzie.

Przyszła pora na dobór odpowiednich uczestników. Gdy Opat Tyniecki O. Augustyn Jankowski odmówił udziału w naszej wycieczce jako duchowego opiekuna O. Jana Pawła znalazł się niespodziewanie znakomity kaznodzieja i wspaniały człowiek ks. Franciszek Radomski. Pomoc w czasie pobytu w Holandii obiecała także zaprzyjaźniona od lat Lisetta Stembor- przewodniczka z Amsterdamu.

Niestety był to koniec sukcesów organizacyjnych przed wyjazdem z Krakowa. Najpierw kuzyn od lat mieszkający w Metz napisał, że nie będzie obecny we Francji w czasie naszego pobytu. Nie widział też możliwości zorganizowania spotkania z miejscową Polonią, bo niewielu Polaków tu pozostało… Bardziej przykry list otrzymałem z Bredy od P. J. Nowińskiego , Sekretarza Generalnego Polskiego Towarzystwa Katolickiego w Holandii: „Ze względu na obecne obchody 50- cio letniej rocznicy naszej 1-szej Polskiej Dyw. Pancernej na Zachodzie i 100-tu letnich urodzin jej dowódcy gen. Stanisława Maczka większość naszych kombatantów będzie w tym czasie w Polsce i w Normandii.

Wbrew pozorom najtrudniejszym problemem było dobranie odpowiednich osób na tę wyprawę mimo, że cena 22 dniowej wyprawy była doprawdy „symboliczna” ( 250 USD za przejazd autobusem, noclegi na campingach, wstępy do muzeów i częściowe wyżywienie ). Jeden z uczestników, lekarz policzył, że przejazd z Krakowa do Hamburga i z powrotem kosztował by go więcej niż ta, trzytygodniowa wycieczka. Ale właśnie z tym panem było najwięcej problemów!

Już od początku prześladował nas okropny pech. Gdy do Krakowa przybyli wszyscy uczestnicy wyprawy, okazało się, że autobus , którym mieliśmy ruszyć na zachód był jeszcze na Węgrzech. Dobrze, że wspaniały ksiądz Antoni przyjął nas na noc w pomieszczeniach plebani. Części osób przewoźnik zapewnił nocleg w hotelach. Wyjechaliśmy z Krakowa 24 godziny później i to w znacznym stopniu zaważyło na atmosferze. Było b. nerwowo, a dla mnie rozpoczął się prawdziwy horror. Nie przypuszczałem, że tak mogą zachować się ludzie. Arogancja , chamstwo i roszczeniowe podejście wielu uczestników było dla mnie b. smutnym doświadczeniem!

W Dierdorfie byliśmy tylko dwa dni i te dni spędzone w gronie przyjaciół z Niemiec były jedynymi, przyjemnymi akcentami całej wyprawy. Bardzo miło wspominam też ks. Franciszka, który wspierał mnie w najtrudniejszych chwilach.

Do uczestników dopasowali się także kierowcy ( nie chcieli respektować moich poleceń ), a nawet właściciele campingów. Niezbyt chętnie nas przyjmowano, a raz nawet mimo, że camping był całkowicie pusty recepcjonista odmówił rozbicia namiotów!

Wyprawa „Europa 92” była jedyną większą wyprawą w trakcie, której nie prowadziłem „dziennika podróży”, natomiast każdego dnia modliłem się by jak najszybciej skończyła się ta impreza!

Zamiast więc opisywać dzień po dniu zmagania, z przestrzenią, kiepską pogodą, niewygodami i ogromnym stresem związanym z arogancją niektórych uczestników zaprezentuję trasę wyprawy: Kraków- Praga- Pilzno- Norymberga- Frankfurt- Koblencja- Dierdorf- zamki w dolinie Renu- Luksemburg- Metz- Reims- Paryż- Chartres- Tours-- Nantes- Vannes - Carnac – Brest- ST. Michel- Rouen- Amiens- Arras- Lille- Gandawa- Bruksela- Antwerpia- Breda- Rotterdam- Delft- Haga- Amsterdam – Hamburg- Berlin